Snakedoctors ,,obligation”. Gitarowy brud, przestery i klimat amerykańskiej alternatywy.

O Snakedoctors już pisałem przy okazji ich albumu ,,Waiting” Dziś odpaliłem ,,obligation”. I po prostu zacznę pisać po tym jak przesłuchałem ten album z wielkim… No właśnie, już sugerować? Powstrzymam się, najpierw przejedźmy się po numerach bo jest po czym!

 

 

 

 

 Zaczynający się siermiężnie ,,Life’s No Prison” popieścił mnie od samego początku swoim brudem i gitarowym zgrzytem! Uwielbiam takie motywy. Od razu przed oczami stanęły mi dokonania Sonic Younth i demówek Nirvany z ,,Bleach” na czele! Jednak to tylko taki komentarz dla tych, którzy nie słyszeli nigdy Snakedoctors, wokół czego się można zakręcić. Nie jest to porównanie, bo ten zespół przekonał mnie już do swojego stylu gry. Jednak po kolei… Wjeżdza ,,Jeff Johnson Spoke”. Mroczny, sterylnie zbudowany na perkusji i basie powoduje w słuchaczu, hm, wróć… spowodował w mnie takie skojarzenie z Ianem Curtisem. I dodam tylko, że Joy Division bardzo szanuję! No dobrze, bo się zaraz zespół wkurzy za te porównania. Dodam tylko, że mają być komplementami! ,,Decent Obligation” kontynuuje ten mroczny obraz. Jest nadal sterylnie, zimno falowo, i zawodząca solówka przyprawia o mega ciary! Uwielbiam te wyciągnięte do granic możliwości dźwięki, które naprawdę robią klimat. ,,Dreaming” jakby trochę złagodniał, stając się bardziej wnieść ciepło, jednak utrzymując tą stylistykę charakterystyczną dla cold wave’u. Jest surowo. To na pewno. ,,Destroyed” wjeżdza natomiast z ciekawym gitarowym motywem stając się podnieść trochę temperaturę na płycie. Bardziej punkowy od swoich poprzedników jest lekką odmianą. Czy pożądaną? Kwestia subiektywna. Mi się bardzo spodobał. ,,Chickenbox Is Good” trochę zwalnia słuchacza z mrocznego podążania za albumem. Nawet gitarowa solówka jest jakby bardziej energetyczna. ,,Chickenshit or Too Pround (Radio Edit)”. Totalnie fascynujące dźwięki zasadzają się wokół amerykańskiej alternatywy kapel, które grały u schyłku lat 80. ,,Snake Doctors Returns” to po prostu gitarowe szczytowanie dla wielbicieli już wspomnianych klimatów amerykańskiej sceny niezależnej, czytaj Sonic Younth czy The Pixes. Mamy również taki ciekawy kawałek jak ,,Semplice Una Canzone”. Taki motyw w innym języku! I mamy pierwszy kawałek po polsku… ,,Bal Maskowy”. I tak przyznam, może się lekko czepiając, że chyba jednak lepiej Snakedoctors słucha mi się po angielsku. Sam numer przypomina mi nagranie rodem punkowej kapeli z Jarocina lat 80. I zostają nam ,,An Angel” oraz ,,An End”. Kończą płytę w stylu jaki muzycy zarysowali na całości ,,obligation”

 


Jestem pod ogromnym, wręcz oszałamiającym wrażeniem! Mało tego myślę, że gdyby Kurt Cobain mógł usłyszeć ten album również zrobiłby na Nim wrażenie. Chciałbym aby usłyszeli go muzycy Sonic Younth, chyba, że już to zrobili, he! Z pewnością album ,,obligation” spodoba się wszystkim, którzy kochają gitarowy brud, granie jak z garażu, surowość w formie ale i sterylność i budowanie posępnego, specyficznego klimatu. Nie jest to album lekki, lecz dla miłośników wspomnianych klimatów stanowić będzie świetną pozycję. Jego klimat jest doskonałym odzwierciedleniem niezależnej sceny! Polecam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

The Pau. Wywiad z artystką nazywającą rzeczy bezpośrednio po imieniu.

Gutierez. Dojrzali muzycy i dojrzała muzyka. Wywiad z zespołem.

Kolaboranci. Legendarna formacja z kilkoma koncertami. Już wkrótce!