INTERNAL QUIET. Niech Metallica poczuje oddech konkurencji! Recenzja albumu ,,When The Rain Comes Down".

Włączyłem ten album przy zachodzie słońca. Trochę przez przypadek, Trochę przez okładkę albumu. Wprawdzie zachód słońca tam nie dominuje, raczej swoista szarość to jednak klimat jest. Przechodzący w ciemność, czy wykorzystujący ją dla walorów estetycznych? Oprawa wizualna ,,When The Rain Comes Down” wygląda zastanawiająco. Bo widząc taką okładkę można spodziewać się różnego brzmienia. Postanowiłem sprawdzić.


 

Rozpoczynający płytę ,,When The Rain Comes…” jako pewnego rodzaju intro wprowadza nas do numeru, który w pierwszych sekundach przywołał u mnie całą masę muzycznych skojarzeń. Nie musiałem długo się zastanawiać, żeby przy gitarowych dźwiękach ,,Chase Your Dreams” przypomnieć sobie takich gigantów jak Nevermore czy Sanctuary. I jeszcze nie opadając z pierwszego wrażenia moje uszy zaatakował ,,Energy”. Mocny gitarowy motyw, który bardzo przypadł mi do gustu. Wracając jeszcze na chwilę do wspomnianych gigantów to jest to z mojej strony komplement dla zespołu, bo wspomnianych uważam za przedstawicieli świetnej, technicznej szkoły grania power/trash progresywnego metalu. I skoro takie skojarzenie przyszło mi do głowy to pomyślałem, że materiał może być mocno intrygujący. Płynnie przechodząc do ,,So Cold” dostałem kolejny prezent w postaci świetnie skrojonego riffu po raz kolejny przeplatającego się z solowymi motywami, które na ,,When The Rain Comes Down” słyszymy od samego początku. Czaruje nas również bardzo klimatyczny motyw scalający szybkość gitar, moc uderzeń perkusji by finalnie zakończyć ten utwór miażdżącym lecz bardzo melodyjnym instrumentalnym odpływem, który jak może wyrzuci na brzeg skarb w postaci mocnej solówki i wysokiego wokali. Bardzo i chyba nawet większe wrażenie zrobił na mnie ,,Going Good”. Nieco mniej rozbudowany, jednak w stylu z lekka hard rockowym spodoba się miłośnikom wolniejszych za to mięsistych dźwięków. Maszyna zwana INTERNAL QUIET rozpędzi się w pierwszej połowie ,,Rain” by zwolnić i stworzyć klimat nostalgii i lekkiego oddechu przed finalną częścią tego numeru. Panowie, że tak się wyrażę finiszują w nim niczym prawdziwi zwycięzcy rodem herosi z okładek Manowar. Ech, znów takie skojarzenie z lat młodości… Jednakże może będzie ono zachętą i dla takiego grona odbiorców metalowych klimatów. Dźwiękami burzy i odcieni ,,Ride The Lightning” Metallicy rozpoczynamy ,,Last Breath”. I wtedy przychodzi do mnie pewne bardzo silne, nostalgiczne olśnienie! Żeby zbudować w czytelnikach pewne napięcie odwołam się do niego w odpowiednim momencie tej recenzji. Tymczasem przyznam, że z rozkoszą można przy tym numerze nakarmić swoje zmysły. Jest bardzo klimatyczny, instrumentalnie uwodzący i ukazuje zespół w nieco innej, równie ciekawej odsłonie. Podobnie jak ,,Reaching The Stars”. Akustyczna ballada, daleka od innych utworów na tym albumie. Stonowana, refleksyjna, oszczędna instrumentalnie lecz zagrana z prawdziwą klasą. I mamy na koniec tzw. bonus track. Trochę się zastanawiałem czemu akurat tak określony został ,,Time The Fight”. Spytałbym muzyków, jednakże zanim to uczynię to nacieszę się jego power metalowym blaskiem. 


Tak więc przejechałem a raczej zwiedziłem zakamarki ,,When The Rain…”. Nie mając jeszcze okazji dodam, że na tym albumie ogromnie dużą robotę robią tła w postaci keyboardu i syntezatorów, jednak żeby nie zwieść metalowych maniax, zapomnijcie o klimatach skandynawskich braci. Album to w głównej części mocne, gitarowe riffy, szybkie partie, wysokie, charyzmatyczne wokale i … to o czym miałem wspomnieć w odpowiednim momencie. Bardzo dobry w moim odczuciu krążek dla miłośników jednej z pierwszych płyt Metallicy jaką jest właśnie ,,Right The Lightning”. Te właśnie solowe jazdy doskonale oddają klimat jaki w 1984 roku amerykański zespół popełnił na swoim albumie. Być może właśnie w tym momencie INTERNAL QUIET wpisze mnie na listę recenzentów z którymi się więcej nie rozmawia lub może uściśnie dłoń przy okazji… Tego nie wiem, jednak odniesienie do albumu Metallicy jest dla mnie jednym z najlepiej określających kierunków w jaki może skręcić słuchacz, który jeszcze nie obcował z muzyką zespołu. Jednak nie jest z pewnością porównywaniem z tym albumem ale zachętą dla miłośników takiego grania, aby sięgnąć po album Polaków.

 

Przyznam, że grają na bardzo dobrym, wręcz światowym poziomie. Dla tego poczyniłem porównania i nie tłumacząc się więcej podsumuję, że ,,When The Rain Comes Down” to bardzo dobry progresywny album. Zawiera w sobie wszystko, co charakteryzuje gatunek power/trash metalowy, jednakże nie jest zamknięty w jakiejś ścisłej konwencji. Szufladkowanie jest tutaj zbędne, natomiast odniesienia do klasyków pożądane! Tym zakończę. Polecam.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

The Pau. Wywiad z artystką nazywającą rzeczy bezpośrednio po imieniu.

Gutierez. Dojrzali muzycy i dojrzała muzyka. Wywiad z zespołem.

Kolaboranci. Legendarna formacja z kilkoma koncertami. Już wkrótce!