Amerykański styl, niekopiowalni muzycy i polskie podwórko w stylu grunge. Recenzja płyty Wredrock.
Bardzo mi trudno zrecenzować płytę tego zespołu.
Dlaczego?
Bo z jednej strony nie chciałbym tego bandu zaszufladkować z
drugiej zaś wzbudza w mnie bardzo duży sentyment. Hm, sentyment ktoś
powie? Przecież grają od niedawna, są świezi,
więc co ja bredzę. Już
wyjaśniam. Muzyka tych panów przywodzi mi na myśl najlepsze lata sceny
grunge. Gdzie takie kapele jak choćby Soundgarden rodziły emocje i miały
swoją świetność.
Więc w końcu szufladkuje czy nie? Nie! I nie zamierzam
tego robić. Natomiast chciałbym na wstępie powiedzieć jedno:
Wredrock
obudził mnie z drzemki w którą zapadłem od jakiegoś czasu śniąc inną
estetykę dźwiękową. Pokazał mi, że amerykańskie granie okresu
lat 90 nadal może być żywe i świeże. Wzbudził w mnie
wspomnienie młodości i grungeowych wykonawców, jednak zrobił to w swoim
stylu o którym chciałbym dziś napisać.
Zaczyna
się mocnym uderzeniem gitary. Ciężkiej, zapowiadającej niepokojące
dźwięki. I taki jest ,,Having Gun Man". Wolny, trochę posępny. Swoją
drogą bardzo dobry numer. Płyta jednak nie idzie tym torem, bo kolejny
,,Let Me In" nadaje innego wymiaru dla słuchacza. Szybki numer, trochę
punkowy pokazuje, że zespół trzyma się różnych konwencji grania, co znów
przywodzi na myśl dawne albumy rockowe. Pamiętam tą różnorodność na
jednym wydawnictwie. Wredrock wydaję się kontynuować taką szkołę grania,
lub po prostu piszę różne stylistycznie dźwiękowo numery. Przykładem
jest ,,Coffe&Cigarettes"- bardzo klimatyczny, stanowi świetną
wizytówkę zespołu.
Nie jest ciężki, melodyjny, myślę, że świetnie
sprawdzi się na koncertach. Zespół potrafi również zaskoczyć. I mamy
,,Superhero" - pierwszy polsko języczny utworów. Na początku albumu
myślałem, że zespół podąży drogą anglojęzyczną. Wokal równie dobrze
brzmi w obydwu językach. Kawałek energetyczny. Podobnie ,,Yato" jednak
znów powrót do wokali po angielsku. ,,Zwyciężca" z nieco wolniejszym
tempem, jednak bardzo charakterystycznym gitarowym riffem. Zespół śpiewa
po polsku. Niezależnie od wyboru języka utrzymuje amerykański styl
grania rocka i robi to w bardzo dobry sposób!
Gdybyśmy
otrzymali album wyłącznie z angielskojęzycznymi wokalami to moglibyśmy
mieć trudność z zdefiniowaniem pochodzenia kapeli. To komplement, bo
granie amerykańskiego rocka to opanowanie pewnej maniery i stylu.
Dalszych utworów nie będę opisywał pozostawiając słuchacza w pewnej
niepewności, jednak też z potrzeby zachęty, aby po Wredrock sięgnąć.
Gdybym
jeszcze raz był nastolatkiem i taka płyta trafiłaby w moje ręce z
wielkim podekscytowaniem dołączyłbym do mojej grungeowej kolekcji. Dziś z
przyjemnością dołączam ją po prostu do kolekcji kapel, których warto
słuchać i mieć na uwadze. Wredrock to pożądane, przyzwoicie prezentujące
się granie w amerykańskim stylu. Kapela nie sili się na eksperymenty,
nie oscyluje w przestrzeniach eksperymentu zarówno dźwiękowego jak i
wizualnego. Sięga po sprawdzoną, starą szkołę grania rocka. I bardzo
dobrze! Robi to po mistrzowsku, pokazując w czasach niekiedy dość
zaskakujących hybryd,
że pożądane granie w męskim składzie jest równie
atrakcyjnie co kiedyś. Myślę, że swoim albumem zjednają sobie odbiorców,
miłośników rockowych klimatów, gdzie dobre kawałki bez zbędnego
eksperymentowania nadal są pożądane. Albumu słucha się naprawdę dobrze.
Nie ma w nim żadnej słuchy. Jest dobre rockowe granie. Myślę, że
Wredrock będzie bardzo charakterystyczny na naszej rodzimej scenie.
Zapraszam Was do zaglądania na portal Rock Kompas! Wkrótce tam recenzja płyty Wredrock.
Zespołowi życzę za to sukcesów!
Dziękuję również poświęcony czas oraz rozmowy o muzyce, którą robią po mistrzowsku!
Komentarze
Prześlij komentarz